Przyznanie się w niepłodności oraz brak chęci partnera mieć dzieci

Ostatnio wydarzyła mi się okazja przyznać się po raz pierwszy otwarcie o niepłodności. I to osobie której myślałam że nigdy nie opowiem o naszych niepowodzeniach tylko odwrotnie będę kreować wizję naszego idealnego małżeństwa i że mamy parę przyczyn żeby nie chcieć na razie dzieci.
Wiedziałam od kilku miesięcy że się spotakamy na pewnej rodzinnej uroczystości i cały czas myślałam o tym jak opowiem jak to nam na razie nie zależy na dzieciach i w ogóle.
I chyba dopiero w dniu imprezy stwierdziłam że nie potrzebuję życia na pokaz ani kreowania życia idealnego. Nie zależy mi już na tym jak wcześniej. Stwierdziłam że powiem prawdę i niech myślą co chcą.
No i zaszła rozmowa o jej dzieciach (ma dwójkę) i że jeszcze zastanawiają sie nad trzecim. No i ja poparłam ten pomyśł i mówię że im więcej rodzeństwa tym jest lepiej w życiu. A ona mówi: "No może wy też postaracie się niedługo?". Ja mówię że raczej nie bo jesteśmy bezpłodni. Ona od razu że jak przykro i że może kiedyś nam się uda, i zmieniła temat opowiadając o tym jak to dzieci potrafią dać w kość i że to nie jest wcale tak różowo. Opowiedziała jakie ma kłopoty z jednym i z drugim. Podsumowując, wcale nie żałuję tej rozmowy i uważam że przechodzę na kolejny poziom bycia niepłodną.

Co do naszych badań to jest pauza. Bo mieliśmy między innymi zrobić parę badań krwi wspólnie i kilka razy mówiłam mężowi że musimy wybrać się kiedyś rano do miasta przed pracą żeby to ogarnąć, no ale on to zwlekał.

Dzisiaj znowu zaczęłam ten temat i zaproponowałam tą środę, ale jak powiedzialam że to koszt 800 zł (o czym już wcześniej mówiłam ale nie zarejestrował) to wycofał się. A przez ostatnie kilka tygodni zamówił jakieś sportowe ubrania które wcale nie musiał kupować bo już ma tego multum na prawie tą całą kwotę. Poza tym podsumowałam że on w ogóle NIGDY nie zaczyna tematu sam i że mu na tym nie zależy bo woli myśleć/rozmawiać o czym innym i wydawać pieniądze na co innego.
On powiedział że mysłał że mamy teraz 3 miesiące przerwy pomiędzy IVF i że mieliśmy już teraz nie wydawać pieniędzy na leczenie. Czyli nie pamiętał o tym że wcale nie szykujemy się do IVF teraz tylko szukamy przyczyn dotychczasowych niepowodzeń. Nie pamiętał o tym że mamy zrobić to badanie i kosztów z tym wiążących się. Za to pamięta w wolnym czasie o zamówieniach sportowych, o piciu piwa, o czytaniu namiętnie Onetu oraz o sprawdzeniu Instagrama. I to są jego priorytety życiowe.

Nie zostaję mi nic innego jak zaprzestanie swoich badań i zatrzymanie staran na czas nieokreślony. Bo chyba są potrzebne 2 chętne osoby do robienia dzieci.


Komentarze

  1. My zrobiliśmy sobie świadomie odpoczynek od badań, lekarzy. Potrzebuję oddechu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko fajnie jak taki świadomy odpoczynek jest wolą dwóch osób, natomiast ja zostałam zmuszona... :/

      Usuń
    2. Przerabiałam to...w ciągu 5 lat starań wiele rzeczy przerobiłam. Wiem jedno, że póki mój M. sam nie doszedł do tego, że chce tatą być to byliśmy w tym wszystkim niby razem a jednak osobno. Kilka lat mu to zajęło. Przyznaję.

      Usuń
    3. No czyli jest szansa że mu się odmieni. I przy tej nadziei pozostanę.

      Usuń
  2. Kochana, po pierwsze gratuluję odwagi w szczerej rozmowie. My walczymy 6 lat i jeszcze mi się nie zdarzyło otwarcie przyznać do naszej niepłodności.
    A co do Twojego M. ... - jakbym czytała o swoim kilka lat temu. Tak, jak napisała Agnieszka, ja też przez pierwsze lata leczyłam się sama, na wizyty jeździłam sama, wyszukiwalam nowych badań, lekarzy, bo mój M. wtedy nie był gotowy. Niby chciał dziecka, ale był nieobecny. Wiem jakie to trudne, ale tu potrzeba (niestety)... czasu. Na pocieszenie Ci powiem, żebyś zbierała siły, bo za niedługo pewnie mu się odmieni, mój mąż teraz bardziej jest zakręcony na punkcie dziecka niż ja, teraz on pilnuje terminów, diety i leków!! Nigdy bym go o to nie podejrzewała. Oni muszą dojrzeć do tego i to zazwyczaj trwa o wiele dłużej niż u nas. Trzymam kciuki i przesyłam uściski - wiem co przechodzisz. Pozdrawiam Lidia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje za podzielenie się swoimi doświadczeniami - niby trochę ta walka już trwa a tu okazuje się że to tylko ja walczę a wspólnie było by o wiele łatwiej. Jeśli starania nie są jego priorytetem to pewnie gdyby teraz pojawiło się dziecko to też nie było by jego priorytetem - miał by głowę zaprzątaną czymś innym, czas zajęty czymś innym i wydawać pieniądze wolałby na co innego. Nie mogę pozwolić na to by dziecko było kochane tylko przez jednego rodzica.

      Usuń
  3. Ze swoim Mężem też trochę przerobiłam odnośnie niepłodności, i musiało minąć sporo czasu, aby sam podjął jakieś kroki. Przez pewien czas, wszystko było tak jakby na siłę, a każda rozmowa była związana z ciągnięciem za język.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie tak mam teraz. Brat mi doradza że to ja mam instynkt macierzyński więc muszę zadbać o posiadanie potomstwa. Ale mnie każda tak sytuacja dobija... :(

      Usuń
  4. I ja przechodziłam przez to samo; z mojej inicjatywy wychodziły wszystkie badania, wizyty itd. I tez odnosilam wrazenie, ze moj maz ma to wszystko w nosie, bo niby chce dziecka, a nic nie robi w tym kierunku; kiedys mi pow., ze on to przezywa na swoj wlasny sposob, ze nie bedzie taki " napalony" na te wszystkie czynnosci, bo nie chce dostac do glowy; takze, jak sama widzisz, wiekszosc facetow w zwiazku, gdzie jest problem z nieplodnoscia tak wlasnie sie zachowuje;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za podzielenie się swoja opinią. Już widzę dzięki wam że to częste zjawisko. Mężczyźni nie odczuwają aż takiego instynktu i stąd nie rozumieją nas a my nie rozumiemy ich. No nie jest to zbyt podtrzymujące na duchu w tak ciężkim okresie starań ale chyba jakoś musimy razem przez to przejść. Na razie odwołałam wszystkie wizyty ale jak się zadeklaruje że chce coś zrobić w tym temacie to zaczniemy walkę ponownie. Chociaż czas mija nieubłagalnie - ja niedługo skończę 32 lata a mąż 36. Czy u was coś się zmieniło? Bo piszesz w czasie przeszłym

      Usuń
  5. Wiele razy też czułam się samotna w tej walce.. Ile razy chciałam już to pier*olnąć w pioruny, bo coś między nami było nie tak.. Faceci na swój sposób to rozpatrują.
    Faceci w ogóle są specyficzni. Ja jestem przekonana, że faktycznie było tak, że Twój M. pomyślał, że faktycznie teraz przestajecie i to już jakby temat zamknięty. My kobiety analizujemy, szukamy rozwiązań i odpowiedzi, rozmyślamy. Faceci są zadaniowi- trzeba zrobić- zrobimy, mimo że czasem trzeba 15 razy przypomnieć. Nie trzeba- nie robimy.
    Ja mam typowo obrażalski egzemplarz męża i wiele razy było tak, że w dni płodne była jakaś kłótnia i później foch wielki jak wieża eiffela i były nici.. Ależ mnie to denerwowało! Obwiniałam go, że przez niego zaprzepaściliśmy szansę, jedną z 12-13z tak niewielu, na rok...
    To są cienie niepłodności. Choć cienie to banalne określenie, bo sama niepłodność jest krainą cieni (za Królem Lwem), która o blaskach może pomarzyć..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie cały czas przekonuję się że zupełnie inaczej do tego podchodzimy ale to poczucie że tylko mi na tym zależy a on o dzieciach sam przypomina raz na pół roku mnie ciągle dobija. Nie mogę sobie tego wytłumaczyć i jest mi bardzo przykro z tego powodu. Minęło już prawie 3 tygodni od napisania postu i ciągle tkwimy na tym samym etapie. Totalna załamka. Już nawet przestałam śledzić jakiekolwiek blogi o tej tematyce żeby dodatkowo o tym nie rozmyślać ani nie nakręcać się...

      Usuń
    2. A podstawowe pytanie- rozmawiacie o tym?

      Usuń
  6. Bardzo to odważne z Twojej strony co zrobiłaś. Zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach niepłodność to temat tabu a społeczeństwo wywiera presję jeśli chodzi o posiadanie potomstwa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję odwagi w przyznaniu się do tego co trudne. Jestem za tym, że trzeba otwarcie o tym mówić, by społeczeństwo zrozumiało istotę problemu. A co do facetów to większość z nich to bardzo specyficzne egzemplarze, i czasem mają trudność w zrozumieniu kobiety.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Transfer

A miał być najpiękniejszy prezent na Dzień Kobiet

Leonard - nasz cud narodzin 💙