15 - 24 tydzien ciąży - bóle, stres, fizjoterapeuta, pierwszy ruch, USG połówkowe, płeć, wolność

No trochę mi się uzbierało tematów do omówienia :) A to dlatego że od świąt nie mam spokoju i cały czas dużo rzeczy się dzieje. Ale po kolei.
Zacznę od tego że mniej więcej w 15 tygodniu zaczęły mi się dość mocne bóle podbrzusza, przeważnie w nocy lub podczas spacerów.  No i powiem że nieźle nastraszyłam się i stwierdziłam że muszę umówić ekstra wizytę u gina żeby to skonsultować. Był to tydzień przed świętami. Wyszłam na przerwę obiadową z pracy żeby udać się na wizytę. Od rana piłam melisę. Siedzę pod gabinetem jak na szpilkach i modlę się żeby wszystko było ok. I nagle dzwoni mąż i mówi że rzucił mu się pod ciężarówkę samobójca (jest kierowcą ciężarówek między innymi). Mówi że nie wie czy ta osoba przeżyje i czeka teraz na policję. Mi już wtedy zakuło serce - to już było zdecydowanie za dużo dla mnie na tamten moment. No ale wizyta odbyła się i na szczęście wyszłam uspokojona jeśli chodzi o ciążę - doktor mnie zbadał i powiedział że chodzi o rozciągnięcie mięśni które utrzymują macice i inne narządy. Są dość mocno naciągnięte i dają o tym znać. Zlecił mi konsultację fizjoterapeuty chociaż nie do końca mogłam sobie wyobrazić co taki specjalista może zrobić z tymi mięśniami.
Wracając do wypadka męża, tamten wieczór był bardzo dramatyczny. Był to ogromny szok dla niego i trochę mniejszy dla mnie (bo nie widziałam tego na żywo). Generalnie sytuacja była taka że mąż jechał swoją stroną a po lewej był chodnik po którym szedł w tym samym kierunku młody chłopak który nagle obrócił się i sprintem wybiegł na środek drogi, zatrzymał się twarzą do ciężarówki kilka metrów przed. Nie było żadnych szans na zatrzymanie takiej ciężarówki w kilka sekund. Mąż bał się nawet wyjść z kabiny ale na szczęście ktoś jechał za nim i zatrzymał się pomóc - razem wyszli do ofiary, tamten mężczyzna zadzwonił na policję bo mąż nawet tego nie był w stanie zrobić (tak nim trzepało). Kiedy przyjechała policja potraktowała męża dość przyjaźnie i wyrozumiale. Później na miejsce wypadku przyjechał ojciec ofiary i stało się jasne że syn miał problemy psychiczne i mieli iść z nim do psychiatry, tak że do męża ten Pan żadnych pretensji nie miał absolutnie na szczęście. Na dodatek koło ofiary znaleziono nóż kuchenny. Na następny dzień dowiedzieliśmy się że chłopak nie przeżył niestety. Natomiast doradzono nam że bez względu na to że sytuacja wygląda niewinnie dla męża to jeśli dojdzie do sądu biegły używając jakiś obliczeń matematycznych będzie w stanie coś zarzucić i że akurat ten biegły który by rozpatrywał tą sprawę w 90% procentach wypadków tego typu obarcza winą kierowcę. Nie mogliśmy na coś takiego pozwolić więc mąż musiał żeby mieć święty spokój zatrudnić bardzo drogiego adwokata który nam w tej chwili pomaga wyjść z tego. Na razie wygląda na to że do sądu nie dojdzie.
Co do bólów brzucha to po tamtej wizycie miałam kilkutygodniową przerwę i całkowicie nic mnie nie bolało. Nawet stwierdziłam że na razie nie pójdę do fizjoterapeuty, ale na następnej wizycie u gina na początku stycznie usłyszałam że jednak lepiej tego nie olewać nawet jak mam chwilową ulgę i lepiej umówić się na tą wizytę żebym następnym razem nie przestraszyła się jak coś takiego się stanie i wiedziałam jak sobie poradzić.
Co do świąt to bez względu na ten przykry wypadek daliśmy radę odizolować się myślami i skupić się na tym pięknym czasie szczególnie że mieliśmy odwiedziny dużej rodziny więc musieliśmy zająć się nimi i oczywiście fakt tego że mamy wreszcie maleństwo upiększał ten okres maksymalnie.
Co do wizyty do fizjoterapeuty to zdecydowałam się na nią i nie żałuję - dostałam bardzo lekkie ćwiczenia do wykonywania w domu żeby rozluźnić te miednicowe mięśnie. Fizjoterapeutka powiedziała że te mięśnie + mięśnie w pośladkach mam strasznie spięte i często to się zdarza w ciążach po in vitro lub po poronieniach. W sumie miałam i jedno i drugie niejednokrotnie za sobą o czym jej powiedziałam. Wyjaśniła mi że takie kobiety nieświadomie spinają te mięśnie żeby jak najmocniej trzymać płód w sobie i nie pozwolić mu "wypaść". Ot taka teoria. Przed tą wizytą bóle znowu powróciły ale do tej pory staram się prawie codziennie robić te ćwiczenia i jest dobrze.
Jeśli chodzi o zakupy ciążowe to mam poduszkę do spania z organicznej bawełny Poofi którą później mam zamiar wykorzystywać jako gniazdo do spania pomiędzy nami na łózku dla maleństwa. Też zakupiłam adapter na pasy do auta BeSafe. No i po USG genetycznym kupiłam 2 pierwsze ubranka :)
Pod koniec 19go tygodnia chyba poczułam pierwszy ruch - niezapomniane uczucie :) Po kilku dniach znowu się to powtórzyło i od tej pory kilka razy dziennie mam przyjemność czuć te lekkie kopnięcia.
Zbliżał się czas badania połówkowego - przyznam że byłam dość nakręcona szczególnie po tym jak nie raz w wiadomościach natrafiałam na artykuły o chorych dzieciach. Już sobie obiecałam że więcej nie będę o tym czytać. Na USG po raz pierwszy zabrałam męża - sam wykazał inicjatywę więc czemu nie? :) Na nasze szczęście wszystko jest w najlepszym porządku. Maluszek już ważył około 300g i w pewnym momencie słodko ssał kciuka :) Co do płci to nie ma wątpliwości że mamy chłopaka!
Jakiś tydzień po tym USG wybrałam się na zakupy i wtedy to już zaszalałam szczególnie że już wiedziałam jaka płeć. Mam już pokaźną garderobę śpioszków, body + pieluszki, kocyk, czapeczki i skarpetki.
Co do imienia to mieliśmy na razie bardzo wstępne rozmowy, odrzuciliśmy parę opcji które były przez którąś stronę nieakceptowane i na razie nam się nie spieszy podejmować ostateczną decyzję.
W pracy powiedziałam o ciąży na początku grudnia po pierwszym genetycznym USG żeby później na mnie nie było że mówię z małym wyprzedzeniem. Na samą nowinę reakcja była pozytywna jak najbardziej. Moja managerka jest z Portugalii a mieszka w Amsterdamie. W pewnym momencie rozmowy wspomniałam  że planuję iść na na zwolnienie pod koniec stycznia i że tak ustaliłam ze swoim lekarzem (tak na prawdę nic nie ustalałam ale chciałam tym podeprzeć się przewidując pytania). No i od tej części rozmowy reakcja już nie była taka wesoła - chodzi o to że na zachodzie częściej idzie się na zwolnienie jakiś miesiąc przed rozwiązaniem a wcześniej tylko i wyłącznie wtedy gdy są problemy zdrowotne. Więc moja managerka nie mogła zrozumieć po co ja mam iść na zwolnienie skoro mi się nic nie dzieje i w ogóle po co siedzieć w domu i nic nie robić. Nie mogła sobie wyobrazić że można ułożyć życie ciekawie nie siedząc przez całe dni przed komputerem jak robiłam dotychczas w pracy. Mam całe mnóstwo zajęć o których marzę od kilku lat i stosy książek do przeczytania na co wcześniej nie miałam czasu. Już mam stworzoną listę rzeczy które chciałabym zdążyć zrobić i widzę że 4 miesiące przed porodem to zdecydowanie za mało na to. No ale dla niej to było całkowicie niepojęte i wiedziałam że żeby czuła się bardziej komfortowo z moją decyzją muszę później wymyślić jakiś dodatkowy powód. Powód niestety pojawił się sam - chodziło o to że miałam złe wyniki badań moczu (o wiele za dużo leukocytów) co w sumie nie było nowością dla mnie bo ta przypadłość towarzyszy mi przez całe życie. Nie jest to jakieś obciążające może oprócz tego że chyba jestem bardziej podatne na infekcje pęcherza. Mój gin powiedział że mam się nie martwić o to i że nie powinno to w żaden sposób wpłynąć na ciążę. Jedynie zlecił zrobić posiew moczu żeby bardziej dokładnie to wszystko zbadać. W związku z tym poszłam do innego gina z LuxMed gdzie mam pakiet z pracy żeby dostać skierowanie no to badanie. On natomiast był w ogóle w szoku że ja nie dostałam żadnego leczenia w związku z tym i powiedział że ignorowanie tego jest bardzo niebezpieczne. Zlecił mi jednorazowy antybiotyk który jest podobno bezpieczny w ciąży (Monural). Nie powiem że wtedy nie przestraszyłam się - zadręczałam się na maxa i zażyłam ten antybiotyk. Natomiast tak jak zwykle przyniosło to krótkotrwały  efekt więc musiałabym ciągle być na antybiotyku żeby utrzymywać dobry wynik, co nie miałoby sensu, więc postanowiłam zaufać swojemu ginu i wierzyć że to nie stanowi problemu. Natomiast zdecydowałam że wykorzystam tą sytuację tłumacząc dlaczego idę wcześniej na zwolnienie motywując to niezbędnym leczeniem. Moja managerka dalej była zdziwiona i pytała się czy na pewno mój lekarz wie że ja mogę pracować z domu i czy nie da się połączyć leczenia z pracą. Trochę już miałam dość tych dyskusji i po prostu powiedziałam że taka jest decyzja lekarza i  wolę zastosować się.
W ten oto sposób 19 stycznia miałam ostatni dzień pracy. Strasznie dużo uzbierało mi się spraw do przekazania innym osobom że nawet nie miałam kiedy się cieszyć i przepracowałam ponad 12 godzin zamiast standardowych 8 + musiałam jeszcze coś kończyć w domu na komputerze przez kolejne parę dni żeby już mieć całkowitą wolność.
W ten pierwszy weekend mieliśmy zaplanowaną pierwszą podróż - wyjazd na 10 dni do mojego rodzinnego miasta. Świetnie spędziliśmy czas z moją rodziną i czułam się wyśmienicie - to poczucie wolności i szczęścia ze wszystkiego co mnie ostatnio spotkało rozpierało mnie.
Co do zmian zewnętrznych z ostatnich tygodni to oczywiście większy brzuszek i może trochę bardziej uwidocznione naczynia krwionośne i to by było tyle. Przytyłam w sumie 4,5 kg. Brzuszek już jest w takim rozmiarze że gdybym chciała go ukryć to miałabym problem - może parę rzeczy z mojej garderoby nadawało by się na to a reszta rzeczy ładnie wszystko podkreśla :)
Kolejna podróż to był wyjazd rodzinny wprost z mojego miasta do Włoch w góry. Oprócz nas z mężem zabrał się jeszcze brat z żoną i trójką dzieci oraz moja mama. Spędziliśmy tydzień w przepięknie położonym miasteczku w górach Bormio. Z wyciągów korzystał tylko mąż gdyż jest pasjonata snowboardu a reszta osób spędzało czas bardziej pasywnie - spacery, zakupy, termy, kulinarne doznania i innego rodzaju relaks ;)
Wróciliśmy pełni wrażeń kilka dni temu i snuję teraz wielkie plany na najbliższe tygodnie ciesząc się tym wolnym czasem który mi jest dany.



Komentarze

  1. Wreszcie :) Długo czekałam na nowiny od Ciebie!
    Strasznie mi przykro z powodu wypadku męża... Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy decydują się na taki krok i już poza tym, że uważam, że to strasznie egoisyczne rozwiązanie, to jeszcze często Ci ludzie robią innym kłopot- rzucając się pod samochód, pociąg czy wybierając inną możliwość ingerującą w czyjeś życie.
    Ja poza poduszką i kilkoma ubrankami, które dostałam od koleżanek nie mam jeszcze nic :) Ale chyba pomału zacznę gromadzić, bo lepiej to robić stopniowo. Wydatków przed nami co nie miara.
    Mam przyjaciółkę w Norwegii i ona mi właśnie opowiadała, że tam pracuje się niemal do końca. Ja jestem na zwolnieniu od samiuśkiego początku- odkąd zobaczyłam dwie kreski na teście i nikt mi w pracy nie robił na ten temat uwag, a w pracy jestem często w odwiedzinach :) Ale z drugiej strony... Jaki to kłopot? Ty masz płacone 100% pensji, po 20 dniach przejmuje to ZUS więc pracodawca nie jest obciążony, a naprawdę nie ma ludzi niezastąpionych. Niepotrzebnie nawet podawałaś powód. Zwolnienie to zwolnienie, wypisuje je lekarz. I tak moim zdaniem długo pracowałaś ;)
    Mimo, że lubię być sama ze sobą i raczej nigdy się nie nudzę to na zwolnieniu doskwiera mi trochę samotność i brak kontaktu z ludźmi. Pogoda też nie nastraja do wyjścia, więc raczej większość czasu spędzam w domu, przyjmując od czasu do czasu odwiedziny, lub z mężem odwiedzamy znajomych. Ale wkrótce wiosna :)
    Będzie chłopiec! Jak fajnie :) My dla chłopca mieliśmy wybrane imię- miał być Jaś. Z dziewczyną była grubsza akcja :)
    A wiesz co powoduje wzrost tych leukocytów w moczu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem że niepotrzebnie podawałam powód ale mam bardzo dobre relacje z tą osobą więc nie chciałam nagle je popsuć odmawiając jakichkolwiek wytłumaczeń.
      Co do zwolnienia to ja lubię w ogóle spędzać czas w domu i nigdy mnie to nie nudzi, mam mnóstwo pomysłów i w sumie nawet wystarcza mi sam kontakt z mężem wieczorem - nie mam koło siebie blisko żadnych przyjaciółek niestety ale też nie powiem że jakoś cierpię z tego powodu strasznie.
      Nie wiem dokładnie dlaczego jest ten wzrost leukocytów - tak już mam i nigdy nie zostałam wyleczona chociaż byłam w szpitalach niejednokrotnie w swoim życiu żeby to wykurować.

      Usuń
  2. Współczuję Wam stresów z wypadkiem :( mam nadzieję,że wszystko się ułoży a mąż nie będzie mieć problemów. To nie jego wina przecież, że ktoś zdecydował zakończyć swoje życie:((
    U nas raczej też chłopak, chociaż po dzisiejszej wizycie dr nie była 100% pewna,ale ja czuję ze to jednak synek w moim brzuchu:)
    W pracy u mnie od początku nie byli zadowoleni i miałam małe przeboje..ale nie chcę o tym pisać. Dziś po wizycie pojechałam do pracy zawieźć zwolnienie a moja szefowa stwierdziła że oni nie mają czasu i nie po drodze im i że mam sama sobie zawieźć zwolnienie do zusu.!! Jak żyję takich głupot nie słyszałam. Ale mam to w nosie, bo i tak nie zamierzam tam wracać po ciąży. A Twoja przełożona... to również brak mi słów. Firma musi sobie poradzić bez Ciebie, to już nie Twój interes. Każdy pracodawca musi się z tym liczyć,że pracownik ma prawo do zwolnienia lekarskiego jeżeli jest taka potrzeba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście kwestia wypadku juz zamknięta i oprócz tego ze musiał dość słono zapłacić komu trzeba to żadnych innych konsekwencji nie bedzie miał.
      To u was wcześnie juz widać płeć! Fajnie :)
      Widzę ze nie tylko ja miałam przejścia w pracy. Dla mojej przełożonej musiał wystarczyć sam fakt ze tak ustaliłam z lekarzem ze idę wtedy a wtedy i juz. Nie, musiała wyciągać intymne szczególe dlaczego tak wcześnie. Kiedy podałam szczegóły to tez nie wystarczyło i musiała drążyć temat dalej. No comments...
      Jakoś dopiero teraz skojarzyłam ze masz nowy adres i juz dodaje do swojej listy czytelniczej ;)
      Trzymaj sie kochana! :-*

      Usuń
    2. Uff :) to dobrze,że się wyjaśniło z wypadkiem.
      Nie znoszę takich ludzi, którzy nie rozumieją albo nie chcą zrozumieć,co się do nich mówi. Ostatnio również byłam świadkiem takiej dyskusji, gdy druga strona nie "rozumiała" . Wkurzyłam się wtedy i dodałam swoje trzy grosze, co na szczęście zamknęło wredny dziub ;))) ściskam również cieplutko i czekam na nowe wieści z ciazowego frontu !

      Usuń
  3. Mój szef powiedziałby, że "ciąża to nie choroba i masz zapieprzać" :) dlatego ja też nie będę raczej siedzieć w pracy i jak tylko będę miała potwierdzenie, że z ciążą jest wszystko dobrze to najprawdopodobniej za kilka tygodni będę już w domu - zbyt długo czekałam na te chwile żeby teraz narażać się na niepotrzebne stresy. Tak ja mówią moje przedmówczynie - nie ma ludzi niezastąpionych i mają sobie w pracy bez Ciebie radzić, a jak w tym czasie poczują jaką wartość miała Twoja praca to tym lepiej, może tym bardziej kiedyś Cię docenią ;)
    Dobrze, że Twojemu mężowi udało się załatwić wszystkie sprawy w związku z tym felernym wypadkiem, spora dawka stresu. Swoją drogą słabe doświadczenie i straszny pech, że gość "wybrał" akurat ciężarówkę Twojego męża :| ale na szczęście wszystko dobrze się dla Was skończyło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie bardzo dobrze działa ta przewa w pracy chociaż trzeba bardziej sie pilnować żeby nie rozleniwić sie i być zorganizowana robiąc jednak coś pożytecznego codziennie ;)

      Usuń
  4. Ja jestem na zwolnieniu od samego początku, ponieważ moja praca nie jest dla ciężarnych, ale i moja szefowa, jak każdy przełożony, byłaby szczęśliwa, gdybym tylko powiedziała że jednak mimo wszystko chcę pracować. Zresztą usłyszałam tyle przykrych słów, wcześniej po poronieniach, że nie chciałam tam zostać ani minuty dłużej, niż to konieczne...
    To jest w końcu czas dla nas. Radować się z nowego życia. Odpocząć i spokojnie zaplanować przyszłość z maluszkiem.
    Dużo zdrowia dla Was. Trzymajcie się ciepło 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to bardzo dobrze Cię rozumiem ze poszłaś tak wcześnie na zwolnienie. Dziękuje za życzenia i miłe słowa :) Dla was tez dużo zdrowia!!

      Usuń
    2. Również dziękujemy :)

      Usuń
  5. Ja może tez włączę się w tą dyskusje na temat pracy. Moja też nie nadaje się dla kobiet w ciąży, tym bardziej, że ma miejsce w nocy. Za tydzień mam wizytę u lekarza i gdy tylko ciąża zostanie potwierdzona, już po niej do pracy nie wracam. Już teraz z duszą na ramieniu chodze do niej, bojac się, żeby nie zaszkodzić Bąblowi w żaden sposób. Wiem, że mój szef nie przyjmie tego z zadowoleniem, ale nie przejmuję się tym za bardzo.

    Trzymajcie się cieplutko i w pełni wykorzystaj swój wolny czas. Nawet słodkie lenistwo jest jak najbardziej wskazane w tym wyjątkowym czasie:) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki za wizytę i oby wam czas minął jak najszybciej! :-*

      Usuń
    2. Nie martw się, w tych pierwszych dniach, tygodniach dzidzia jest bardzo dobrze chroniona, więc nic się nie stanie :) Ale jak tylko będzie wiadomo 100% to zmykaj na zwolnienie i dbaj o Was i pozwól sobie na lenistwo. Należy się nam. :)

      Usuń
  6. Kochana, może jakiś wpis :)? Ciekawa jestem co tam u Was słychać :) Imię wybrane? Kompletujesz już wyprawkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wpis jest w drodze - za kilka dni powinien być ;) Cieszę sie ze ktoś na niego czeka! 😃 I tez tam miałam opisać co z wyprawki mam wiec muszę wszystko pozbierać i podsumować :)

      Usuń
    2. Zatem czekam cierpliwie :) Jak na wiosnę, choć chyba małymi kroczkami wreszcie nadchodzi :)

      Usuń
    3. Też czekam na nowy wpis, szczególnie temat wyprawki mnie interesuje, bo może coś pominąłam... 😉

      Usuń
    4. Post już jest! Będę wdzięczna za wskazówki co do wyprawki od bardziej doświadczonej koleżanki ;)

      Usuń
  7. Kobieto :) chyba Cię muszę pogonić :) czekamy tu i czekamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak... i zadziałało :) Właśnie wysiliłam się i zakończyłam edycję tego postu więc zapraszam ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Transfer

A miał być najpiękniejszy prezent na Dzień Kobiet

Leonard - nasz cud narodzin 💙