Już po punkcji - pierwsze wyniki hodowli

Wczoraj nastąpił ten długowyczekiwany dzień kiedy to wraz z mężem pojechaliśmy na punkcję. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona i podekscytowana, natomiast w drodze mój entuzjazm został całkowicie zmiażdżony przez męża który był bardzo zdenerwowany pracą i że tyle godzin straci a ma tam urwanie głowy. Już dzień wcześniej pytał się czy może uciec z kliniki od razu po oddaniu nasienia a ja bym wróciła taksówką. Niezbyt mi się to spodobało bo jak ma kilka razy do roku zwolnić się na kilka godzin z pracy z tak ważnego powodu to chyba musi dać rady i powinno to być priorytetm. Ale powiedziałam że jak ma mu to katastroficznie zaburzyć pracę, to poradzę sobie.
Rano jednak stwierdził że będzie na mnie czekał.
Ale całą drogę do kliniki był zdenerwowany, prawie nie odzywał się i w ogóle nie mogłam z nim na żaden temat zagadać żeby przestał podniecać się pracą. Nie takiego wsparacia spodziewałam się w takich chwilach, więc stwierdziłam że spoko i będę milczeć skoro tak bardzo chce.
Trochę mnie to podłamało i zaczęłam płakać, myśleć że skoro to tak wielki problem to mogliśmy w ogóle do IVF nie podchodzić i pracował by sobie spokojnie.
Za chwilę jak zobaczył co się ze mną dzieje zaczął być normalny i próbować mnie rozweselić ale mi już było daleko do wesołości. Miałam dość.
Więc w takim stanie dotarliśmy do kliniki, gdzie prawie od razu rodzieliliśmy się i poszłam przebierać się do zabiegu.
Z pół godziny musiałam zaczekać, ale też przyjechaliśmy wcześniej i była jeszcze pacjentka przede mną.
Wreszcie weszłam na salę zabiegową, przyszedł anestezjolog, doktor i zaczęto mi podawać dożylne znieczulenie. Jejku jakie to miłe uczucie :)))) Uwielbiam! Chyba mam skłonności do narkomanii :-D Mogłabym tak znieczulać się codziennie! Chyba za jakieś 20 min już wybudziłam się i leżałam pod obserwacją anestezjologa chyba ze 40 minut. I znowu.. cały ten czas łzy spływały po policzkach. Tak się zdenerwowałam przez męża. Na koniec jeszcze raz przyszedł doktor, zrobił USG. Nie wiem dokładnie w jakim celu... Potwierdził że pobrano 7 komórek. W zeszły raz było 8 :(
Później już mogłam wstać, przebrać się i wyszłam do położnych przy recepcji które mi dały receptę na Luteinę dopochwową i Metypred (obniża immunitet co ma zmnięjszyć prawdopodobieństwa odrzucenia zarodka przez organizm jeśli dobrze to rozumiem). Luteinę mam stosować do 12 tygodnia ciąży a Metypred do dnia badania bety. Wzięłam też zwolnienie na jeden dzień z pracy.
Potem poszłam do poczekalni do męża bo kazano nam jeszcze poczekać na embriologa.
Wkrótce odbyło się spotkanie z embriologiem. Zaproponowała że tym razem spróbujemy zapłodnić połowę komórek swieżym nasieniem a połowe zamrożonym (zdeponowanym w 2014 przed tym jak mąż miał chemioterapię). No bo może tamto nasienie będzie lepsze i będziemy mieć więcej zarodków niż ostatnio kiedy użyliśmy same świeże nasienie. Zgodziliśmy się z tym pomysłem.
Zapytałam również czy już od dzisiaj hodowla odbędzie się z tym medium BlastGen jak umawialiśmy się. Embriolog zapytała czy zgłosiliśmy wcześniej to bo nam mówiono że musimy wcześniej zgłosić takie coś żeby oni to przygotowali odpowiednio. Odpowiedziałam że nie i nie zostaliśmy o tym poinformowani.
Sorry, ale wpisaliśmy do karty specjalnej szczegóły procedury wcześniej i zaznaczyliśmy że chcemy pICSI oraz BlastGen, więc czy nikt tego nie czyta przed zabiegiem?? Pozatym mąż już za to zapłacił!!!
Niczego z tego nie powiedziałam ale embriolog obiecała że zaraz przejdzie się do labaratorium i sprawdzi. Wróciła i powierdziła że medium jest przygotowane i nie będzie problemu. Uffff......
Mieliśmy dostać maila ze statusem hodowli w pierwszy dzień po oraz w trzeci.
Resztę dnia spędziłam odstresowując się na słonecznym tarasie z książką a wieczorem pogodziliśmy się z mężem i uczciliśmy punkcję butelką szampana przy świecach ;) A już się bałam że ten fatalny nastrój będę miała przez dłuższy czas.



No i dzisiaj rano już był mail z kliniki :)


  • W stadium pęcherzyka zarodkowego był jeden oocyt
  • W stadium metafazy I był też jeden oocyt
  • W stadium metafazy II było 5 oocytów


W wyniku 5 komórek będących w stadium metafazy II poddano ICSI (3 zaplemniono nasieniem zamrożonym a 2 świeżym).

W wyniku:


  • Prawidlowo zapłodnionych było 2
  • Nieprawidłowo zapłodnionych 0
  • Nie wykazujących zapłodnienia 3


Oocyty prawdłowo zapłodnione oraz nie wykazujące zapłodnienia będą chodowane do dnia trzeciego (niedziela).

Trochę słabo to wygląda ale wiem że w zeszły raz jeden oocyt z nie wykazujących zapłodnienia jednak przeszedł do tej kategorii prawidłowo zapłodnionych więc mam mocną nadzieję że ta liczba zwiększy się. Teraz trzeba dożyć do niedzieli.... Już chyba nie liczę na mrożaki, chociaż by starczyło na podanie dwóch komórek we wtorek kiedy ma się odbyć transfer.

Komentarze

  1. A może to będą te dwa szczęśliwe? Nie wiedziałam że też decydujecie się na dwa.
    Trzymam kciuki 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No po dwóch nieudanych pojedynczych transferach stwierdziliśmy ze idziemy na całość żeby cokolwiek z tego wyszło ;)

      Usuń
  2. Chucham na kciuki w takim razie coraz mocniej :) Piękny macie taras <3

    OdpowiedzUsuń
  3. On Citroen to mega ciężki etap dla pary.Albo się zbliżamy albo milczymy.Tez to przerabialiśmy.
    Boże jaki masz piękny widok z okna!!!😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Citroen tylko in vitro 😂 Głupi słownik 😋

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Leonard - nasz cud narodzin 💙

Transfer

25-27 tydzień czyli koniec II trymestru