33-36 tydzień - wybór szpitala, niespodzianki 9 miesiąca

Mam już za sobą pierwszy tydzień 9go miesiąca i powiem wam że właśnie teraz nastąpił jakiś przełom w moim samopoczuciu tak że teraz odczuwam symptomy ciążowe non-stop czego mi taaaak brakowało w tych pierwszych miesiącach. Zacznę od tego że przewrócić sie w łożku w nocy na inny bok to jest COŚ. Muszę trzymając z dwóch stron brzuch przetaczać go razem z resztą ciała i to jest bardzo niekomfortowe. Przy okazji może się okazać że wcale  nie mogę leżeć na tym innym boku bo coś tam kłuje lub pobolewa w tej nowej pozycji i muszę wracać z powrotem.... Wstanie w nocy/rano z łóżka to jeszcze większy wyczyn bo dochodzą jeszcze strzelające bóle w miednicy co jest coś nowego i towarzyszy mi przy normalnym chodzeniu również. Podobno pod wpływem nowo wydzielającego się hormonu relaksyny więzadła luzują się przed porodem i oto skutki. Pierwsze kilka kroków z rana to na prawdę męczarnia, natomiast większość czasu nic mnie nie goni i mając możliwość mieć takie leniwe poranki to wszystko da się przeżyć. Ból pleców też jest obecny przy dłuższym staniu. W ogóle jak w tym tygodniu pojechałam na cały dzień do miasta coś pozałatwiać to dopiero wtedy zrozumiałam że wszystko już nie jest takie proste i lepiej jak nie ma nic pilnego nie oddalać się od domu bo raz gdzieś coś zakłuje, zaboli, pojawi się potrzeba pójścia do toalety czy też po prostu jest ta ociężałość brzucha podczas chodzenia. Wczoraj miałam też dość ciężki dzień bo mąż poprosił o zorganizowanie grilla dla swoich pracowników i ich żon - miało być 13 osób łącznie z nami. Niby grill to szybka piłka jeśli chodzi o przygotowania ale z rana mi zeszło z zakupami, później dźwiganie tego w niezliczonej ilości toreb do domu (żeby nie były za ciężkie), później marynowanie mięsa, pieczarek, przygotowanie kiełbas, robienie sałatki, nałożenie jakichś przekąsek, wyniesienie wszystkiego na zewnątrz, nakrycie, pilnowanie grilla, bieganie mnóstwo razy do domu i z domu, sprzątanie wszystkiego i mamy zapracowany dzień od 10 rano do 22. Jak położyłam się w końcu do łóźka to nie czułam nóg. Ostatnio miałam takie uczucie chyba z rok temu kiedy mąż mnie wyciągnął po dłuższej przerwie w Wysokie Tatry i niespodziewanie zafundował mi trasę ponad 20km w ciężkich warunkach jak dla mnie po takiej przerwie (łącznie ze wspinaniem się na szczyt łańcuchami). A tu niby taki grill na miejscu bez gór...

Jeśli chodzi o moją aktywność fizyczną to dopiero od tygodnia zrezygnowałam z nordic walkingu na rzecz jogi ze względu na wspomniane wyżej niedogodności a poza tym chcę troszkę wzmocnić mięśnie i rozciągnąć się przed porodem co podobno dobrze wpłynie na szybkość i łatwość porodu. 

Wracając do tematu szkoły rodzenia - tak jak pisałam, przez samopoczucie męża opuściliśmy pierwsze zajęcie i rozpoczęliśmy kurs od drugiego (w sumie miało być trzy). Wszytko minęło super, dużo ciekawostek i nawet dla męża podobno było coś ciekawego. Natomiast już nie zmusił się na kolejne 2 zajęcia (trzecie + to pierwsze które opuściliśmy i mieliśmy odrobić z inną grupą na końcu). Bardzo mi było tego szkoda bo zapowiadało się na prawdę ciekawie + oczywiście stracone pieniądze które w to zainwestowałam. Ale musiałam to przeboleć i odpuścić...

W tym samym ośrodku zapisałam się z koleżanką z pracy (mamy dosłownie kilka dni różnicy w terminach porodu ;)) na krótki kurs z chustonoszenia - wszystko było super pokazane i przećwiczone z lalkami więc nie mogę się doczekać kiedy chusta będzie użytkowana już na serio :)

Wspomniałam w ostatnim poscie o swoich rozterkach związanych z wyborem szpitala i rodzajem porodu. A więc musiałam skonsultować tą kwestię z nowym ginem do którego rozpaczliwie umówiłam się po wizycie w prywatnej klinice w której miałam rodzić. Na tej pierwszej wizycie powiedział mi że moja historia nie kwalifikuje mnie wcale automatycznie do cesarki ale chciałby oglądnąć moję dokumenty z przebiegu zabiegu usunięcia przegrody macicy żeby przekonać się czy nie było to przypadkiem w okolicach łożyska żeby mogło mieć jakieś negatywne konsekwencje przy porodzie siłami natury. Umówiłam się więc za jakiś czas na tą dodatkową wizytę i wzięłam całą dokumentację ze sobą. Lekarz po zaznajomieniu się potwierdził że nie widzi przeciwskazań do naturalnego porodu. A tak poza tym powiedział że nie do wiary że zaszłam w ciążę naturalnie ;) To było po tym jak poczytał co wykazała laparoskopia i histeroskopia.

W tym tygodniu miałam również wizytę u swojego prowadzącego gina. Mały już waży prawie 2700 g podobno ;) Z szyjką wszystko w porządku. Od teraz będziemy spotykać się co tydzień i w następnym tygodniu będę miała KTG. Ze swoim lekarzem również poruszyłam kwestię rodzaju porodu mówiąc co sugerował tamten lekarz z prywatnej kliniki. Powiedział że wspomniał by mi o tym wcześniej gdybym miała wskazania do cesarki i że wcali nie uważa że powinnam ją mieć. Dodał że poród naturalny dla kliniki prywatnej to horrendalne koszty. No więc teraz wiedząc że mogę nastawiać się na poród siłami natury został mi wybór nowego szpitala, bo do tamtego już nie ma sensu wracać skoro są tak negatywnie nastawieni na ten rodzaj porodu. Musiałam sprawdzić 3 szpitale - jeden polecony przez tego prowadzącego gina i dwa polecone przez tego nowego gina. Ten pierwszy miałam odwiedzieć od razu po wizycie, do drugiego miałam jechać tego samego popołudnia gdyż mieli dni otwarte a do trzeciego jak się okazało po rozmowie telefonicznej w ogóle nie ma sensu jechać gdyż teraz mają remont, więc po pierwsze nie będą mogli zagwarantować przyjęcia na poród gdyż mają teraz ograniczoną ilość miejsc a po drugie nie mają sal poporodowych jednooosobowych co jest dość istotne dla mnie. Ten drugi szpital w którym był dzień otwarty okazał się świetnie wyposażony jeśli chodzi o sale porodowe, natomiast również nie ma sal poporodowych jednoosobowych + nie ma możliwości wykupienia położnej na indywidualne prowadzenie porodu co również jest dla mnie ważne. Naoglądałam się tam noworodków na oddziale poporodowym i przepadłam....
Ale teraz do sedna - ten trzeci szpital (polecany przez prowadzącego gina) okazał się strzałem w dziesiątkę. Jak się dowiedziałam jest szpitalem niepublicznym ale przeprowadza porody na NFZ jak również świadczy odpłatne usługi więc można tam wykupić pakiet żeby mieć właśnie tą jednoosobową salę poporodową w której mąż będzie mógł przebywać 24h i rownież będzie miał wyżywienie przez te kilka dni pobytu + wybraną wcześniej położną na wyłączność. Opinie są dość pozytywne o tym szpitalu i ma również bardzo przyjemny wystrój - taki domowy. Przez ostatnie kilka dni czytałam opinie o położnych które tam pracują i już wiem która mnie interesuje tak że jutro z rana będę do niej dzwonić i umawiać się na spotkanie w najbliższym tygodniu w celu omówienia szczegółów i podpisania umowy. Kamień mi spadł z serca jak już wybrałam ten właściwy szpital i teraz byle ta położna była dostępna w moim terminie i zgodziła się.

Zastanawiam się również nad fotosesją noworodkową - jednak chciałabym mieś jakieś profesjonalne ciekawe zdjęcia z tego najwcześniejszego okresu więc teraz sprawdzam dostępnych fotografów z okolicy.

Torba do szpitala z grubsza jest gotowa ale jeszcze przygotowuję kolejną torbe poporodową którą mąż będzie musiał donieść później. 

Imię to dalej kwestia otwarta - ja ciągle mam kilka typów na swojej liście, ale czekam na inicjatywę męża żeby to omówić. Trochę denerwuje mnie jego podejscie do tego faktu że spodziewamy się dziecka i uważam że mógł by bardziej angażować się ale nie chcę absolutnie cisnąć. Wieć nie zdziwię się jeśli podejmiemy temat w drodze do szpitala na poród czy juź po fakcie bo wtedy wszystko dopiero do niego dotrze... Nie wiem... Mówił tylko jakiś czas temu że teściowa strasznie ciśneła na niego żebyśmy się określili z imieniem i na dodatek żeby to było takie imię jak on ma. Poważnie?? Mam przykład idealny jaką teściową/mamą za nic na świecie nie chciałabym być...



Komentarze

  1. Świetnie, że już dokonałaś wyboru co do szpitala i porodu :) teraz już masz z górki, wkrótce dzidzia będzie z Tobą a jej uśmiech sprawi, że zapomnisz o całym bólu ;) ja dopiero zaczynam kompletować wyprawkę, ale myślę, że jeszcze w maju to ogarniemy i już wtedy spakuję torbę do szpitala. Moja ciąża nie przebiega bezproblemowo, więc wolę być spakowana na wszelki wypadek. Nawet ze szkoły rodzenia musiałam zrezygnować ze względu na mój stan :(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jakoś sobie będziemy musiały radzić bez tej szkoły rodzenia - póki co mam dużo książek do ogarnięcia na ten temat i oglądam jakies filmy na YouTube z udziałem dr Zawitkowskiego - sa baaardzo pomocne!

      Usuń
    2. :) ja też je oglądam. Wszystko fachowo wyjaśnione. Książek też dużo czytam. No i prasę dla przyszłych oraz młodych mam.

      Usuń
  2. Dziwi mnie trochę, że mąż zamiast Was oszczędzać prosi Cię o przygotowanie grilla. Nawet jeśli czujesz się świetnie nie powinien w mojej ocenie organizować Ci takiego zabieganego dnia... Ale oczywiście nie oceniam...
    Jeśli chodzi o wybór szpitala to najważniejsze żebyś Ty czuła że to jest to i że tam poczujesz się bezpiecznie 😊
    Dwuosobowe sale poporodowe mają plusy i minusy. My miałyśmy bardzo miłe towarzystwo i nawet fajnie było nie być samemu. Mąż odwiedzał nas popołudniami i to chyba lepiej, bo częściowo mogłam przesypiac czas i odpoczywać razem z małą, więc mąż 24h to nie jest konieczność, ale wiadomo, że każdy ma swój wybór i swoje postanowienia, więc życzę, aby wszystko udało się zgodnie z Waszymi potrzebami i planami. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspominał na początku ze może teściowa by mi pomogła ale u nas od zawsze wszystkie imprezy są organizowane przez nią i chciałam chociaż raz udowodnić ze tez potrafię zrobić chociaż głupiego grilla. No ale może nie był to najodpowiedniejszy moment na wykazanie sie ;)

      Usuń
    2. Co do szpitala i pobytu męża to nie planuje ze to będzie 24h tylko bardziej chodzi o to ze w każdej chwili jak będzie chciał i mógł będzie to możliwe wiec jest to dość komfortowa sytuacja

      Usuń
    3. To zaszalałaś z tym grillem, chociaż rozumiem ja też w ciąży chciałam wszystko sama i jak czułam się dobrze to ponosiła mnie fantazja (teraz wiem że mogłam się trochę bardziej oszczędzać).
      U nas odwiedziny były między 14-20 i było ok. Chociaż możliwość pojawienia się o każdej porze to rzeczywiście większy komfort. 😊

      Usuń
  3. Fajnie, że masz już z grubsza wszystko ogarnięte, to taki czas, że trzeba być gotowym na wszystko 😉 No z tym grillem to zaszalałaś, nie wiem czy na tym etapie bym się podjęła takiego wyzwania, szczęście, że dobrze to zniosłaś i oprócz zmęczenia nic Ci nie było.
    Szkoda, że nie mogłaś w 100% skorzystać z tej szkoły rodzenia, słyszałam, że takie zajęcia bardzo się przydają później i generalnie są bezcenne, my też planujemy zapisać się na takie spotkania, ale muszę najpierw gdzieś doczytać w którym miesiącu ciąży można się zapisać i jak długo trwa takie "szkolenie" 🙂

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Leonard - nasz cud narodzin 💙

Transfer

25-27 tydzień czyli koniec II trymestru