A miał być najpiękniejszy prezent na Dzień Kobiet



Pod koniec zeszłego tygodnia zauważyłam że okres nie przyszedł w terminie i zrozumiałam że te alternatywne metody zastosowane w tym cyklu musiały zadziałać i od razu zaszłam w ciążę naturalnie.
Cykle miałam regularne od czerwca zeszłego roku a w czerwcu miałam wydłużony ze względu na laparaskopię po której różne cuda z cyklem się dzieją. Tak że fakt tego że w tym cyklu strasznie dużo zrobiliśmy w związku z wizytami do wróżki i jasnowidza + brak okresu w terminie zatwierdziło mnie w przekonaniu że jest sukces!
Test nic nie pokazywał ale to przecież tylko test! Więc na dzień kobiet kiedy okres miał być już ze 3 dni spóźniony zaplanowałam kolejne testowanie oraz badanie krwi. Noc przed tym była bezsenna i zamiast obudzić się z budzikiem o 5 rano już koło 4 byłam wyspana. Jakież to typowe w dni kiedy coś się decyduje w sprawie ciąży!
Test znowu nic nie wykrył, ale za chwilę pojawił się taki dość konkretny kremowy śluz który u mnie jest raczej rzadkością tak że miałam kolejny dowód na to że coś innego się dzieje.
To podniecenie przed taką nowiną było baaaardzo miłe :)
Wyjechałam z domu o wiele wcześniej niż zwykle żeby zdążyć na spokojnie na badanie krwi.
Badanie zrobiłam i pojechałam do pracy gdzie niedługo co 10 min odświeżałam stronę z wynikami :)
No i jakoś po 12 pojawił się wynik 0,1. I na tym był koniec moich marzeń i wyobrażania sobię tego jak życię za chwile odmieni się. No coż... po raz kolejny. Nic nowego.
Żeby jakoś odreagować i dostarczyś sobie przyjemność kupiłam w pracy dużą pakę chipsów i zeżarłam w samotności.
Na dodatek byłam przygnębiona świętem kobiet, bo mój mąż nigdy o nim nie pamięta i maksymum co mogłam dzisiaj dostać to obietnicę że kiedyś mi coś zamówi w prezent. ALE mi chodzi o to żeby coś dostać w TYM dniu kiedy wszystkie kobiety dostają przynajmniej kwiaty!! Nie chodzi o wiele tylko o chociaż tulipan za złotówkę - chodzi o sam fakt.
Zrobiło się miło kiedy kolega z zespołu nagle przyniósł tulipany dla wszystkich kobiet - przynajmniej go mam i dumnie przyniosę do domu!
A w domu tak na prawdę czekała wielka niespodzianka o której nigdy bym nie pomyślała i to było bardzo nie charakterystyczne dla mojego męża. Światła były zgaszone, zapalone świece, nalany szampan a On mi wręczył piękną różę i prezent <3
A myślałam że już nigdy mnie nie zaskoczy! No i trochę to poprawiło mi chumor i wreszcie mogłam się napić bo terapię antybiotykową skończyliśmy. No i ciąży nie ma więc tylko pić ;)




Komentarze

  1. Fajnie, że założyłaś bloga. To bardzo pomaga, wyrzucić z siebie te wszystkie złe emocje.
    Przykro mi z powodu Twoich strat :( chociaż nigdy nawet przez moment nie byłam w ciąży, wyobrażam sobie, co musisz czuć.
    Badania genetyczne mogą dużo wnieść do sprawy, robicie tylko kariotypy czy panel poronienia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież to była ciąża biochemiczna, z czego tu robić badania? Przecież nawet nie uznają tego za poronienie.

      Usuń
    2. Ja rozumiem że te badania ewentualnie mogą wskazać czemu u mnie 2 razy ciąża biochemiczna nie przeszła do etapu ciąży klinicznej i nie rozwinęła się

      Usuń
    3. Ale panelu poronienia nie robi się z materiału z poronienia? A Ty przecież nic nie masz.
      No chyba, że jakieś wariacje we krwi wyjdą.

      Usuń
    4. No tak, chodziło mi o zwykłe badanie kariotypu. Nawet nie wiem co to panel poronienia...

      Usuń
    5. Dokładnie o to mi chodziło, że badania wniosą coś nowego i znajdą przyczynę niepowodzeń.
      Wężon, panel poronienia to przecież z krwi się robi, to jest profil z wszystkimi trombofiliami, mthfr itd.. przynajmniej to miałam na myśli pisząc panel poronienia bo w Invicta taki mają.

      Usuń
    6. A Ok. To to przy okazji kariotypów można zrobić.
      Ja myślałam o badaniu płodu pod kątem przyczyn. Czy miał jakieś wady itp. A tego na takim wczesnym etapie nie sprawdzisz.

      Usuń
  2. Dzięki za komentarz :) Na razie nam zlecono same kariotypy - już jakoś od przyszłego tygodnia mogą się pojawić wyniki.
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie by było, gdyby Ci się tak samoistnie udało.

    Ja mam za sobą 7 lat starań, po kilku histeroskopiach usuwających zrosty też się okazało, że oba jajowody niedrożne.
    Z in vitro zaczęłam w programie w sierpniu 2014.
    Transfer w grudniu był udany. Ciążę bliźniaczą straciłam w 14 tc.
    Potem długa przerwa, bo po łyżeczkowaniu znowu były zrosty.
    Transfer jedynego mrozaka w marcu 2016 też był udany. Tym razem na krócej - zarodek przestał się rozwijać w 7 tc. Serce ruszyło i zaraz stanęło.
    Poronienie trwało bardzo długo - czekałam na samoistne, żeby uniknąć rozczarowania.

    Druga stymulacja w sierpniu 2016. Transfer świeżego zarodka zupełnie nie udany - beta nie ruszyła.
    Mam trzy mrozaki i czekam na kolejną szansę.
    Miałam usuwany polip, potem podawane komórki macierzyste.
    W tym cyklu nie udało się podejść, czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och Wężon... tak mi przykro. 14 tydzień to przecież dużo.. Dwoje dzieci.. Nie wyobrażam sobie takiej straty. Jesteś niesamowicie silną kobietą!

      Usuń
  4. No to ja mam staż o wieeeele krótszy ale jeśli skumulować wszystko co się działo to trochę tego było - sono HSG, laparaskopia, histeroskipia operacyjna z usunięciem przegrody, 2 ciąży biochemiczne (jedna naturalna, drugo po in vitro), 2 transfery. Za dużo jak na półtora roka starań ale bardzo się cieszę że szybko wzięliśmy się za diagnostykę i wiemy na czym stoimy.
    Twoja historia jest bardzo wzruszająca ale wierzę że cierpienia będą zrekompensowane i za którymś razem się uda! Tego wam z całego serca życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam o przegrodzie. Też ją miałam. I problemy zaczęły się właśnie po jej usunięciu.
      Okazało się, że mam tendencję do zrostów i od tego czasu ciągle z nimi walczę.

      Usuń
    2. Oooo... a w jaki sposób te zrosty zostały zauważone? Na zwykłym USG są widoczne?

      Usuń
    3. Na USG to zależy kto patrzy, wiesz jak to z lekarzami. Po usunięciu przegrody zaczęł mieć bardzo skąpe okresy, zmieniły się w plamienia.
      Po paru miesiącach starań poszłam do lekarza. Sprawdzaliśmy owulacje, mówił, że wszystko ok, endometrium 7-8 mm. Wspominałam o tych skąpych okresach, ale nie tknęło go. Po roku bez efektu wysłał mnie do koleżanki zajmującej się niepłodnością.
      Na pierwszym usg powiedziała, że jej się endometrium nie podoba, jest za cienkie i nierówne i prawdopodobnie są zrosty. Skierowała mnie na histeroskopię. Wyszły takie zrosty, że na trzy razy usuwali, a do tego te niedrożne jajowody.
      Jak Ci robili histeroskopie, to by na pewno zobaczyli.

      Usuń
    4. No właśnie wiem jak to jest z USG - tak samo jak moja przegrodę zobaczył jeden lekarz na dziesięciu może. No cóż, zanim nie mam żadnych niepokojących objawów to chyba bez sensu iść na histeroskopie po pół roku od usunięcia przegrody żeby sprawdzić czy nie ma zrostów...

      Usuń
  5. Marysia dobrze pisze. Fajnie, że założyłas bloga, bo samo pisanie pomaga 😀a i zobaczysz jak dużo wsparcia dostaniesz od innych staraczek 😘
    Zobaczysz kiedyś wszystkie będziemy mamami 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie z tym blogowaniem i znalezieniem tylu blogów o tej tematyce odkryłam nowy świat! Świat możliwości zwierzania sie i opowiadania o rzeczach o których nie mam komu powiedzieć na żywo. Świat takich samych kobiet jak ja ktore czuja to samo. I oczywiście świat nadzieji i większej wiary bo coraz większej ilości dziewczyn udaje sie :)

      Usuń
  6. Śliczna nowa szata graficzna 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez zakochałam sie 😍 Wiesz ze od kilku dni cały czas (poza praca ;)) czytam Twojego bloga?? Od początku juz doszłam do maja 2016 i jestem w szoku po tym co przeżyłaś po tych wszystkich podejściach w programie rządowym i po tych zaniedbaniach. Ale jesteś bardzo dzielna i zawsze masz plan co najważniejsze 😘 Dam znać jak juz dotrę do końca!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Transfer

Leonard - nasz cud narodzin 💙